I my tam byliśmy...

, Z codziennika humanisty, Aktualności

Dzień pierwszy

        Zbiórka była o godzinie 6.20. Pogoda nie dopisywała, ale nie zepsuła  nam humorów.  Zajęliśmy miejsca w autokarze i zaczęła się podróż. Minęła w miłej i wesołej atmosferze. Od przewodnika mogliśmy usłyszeć wiele ciekawostek na temat miejscowości, które mijaliśmy.

Pierwszym punktem naszej wycieczki była twierdza w Kłodzku.  Najpierw zwiedziliśmy  korytarze kontrminerskie. Pokonywanie ich budziło sporo emocji,  ponieważ osoby wyższe musiały się schylać, a w niektórych miejscach było naprawdę nisko. Jeden z korytarzy miał niewiele ponad metr wysokości. Ja obawiałam się przejść przez niego, ale uznałam, że do odważnych świat należy, podjęłam tę próbę i przeszłam! Było to bardzo ciekawe doświadczenie.

Później zwiedzaliśmy górną część twierdzy. Najbardziej zapamiętałam  zapierającą dech w piersiach panoramę Kłodzka oraz replikę  szpitala wojskowego. Pani przewodniczka opowiedziała nam, w  jakich trudnych warunkach przebiegały tam ciężkie operacje m.in. amputacje kończyn.

Wróciliśmy do autokaru, aby udać się do Czermnej. Właśnie tam znajdował się kolejny punkt naszego programu - Kaplica Czaszek. Musieliśmy chwilę poczekać, aby do niej wejść, więc trochę zmokliśmy, ale było warto. Jest to wielki wspólny grobowiec ofiar wojen śląskich  oraz chorób zakaźnych z XVIII wieku. Nie zapomnę do końca życia tego miejsca. Kaplica w całości wyłożona  ludzkimi czaszkami i kośćmi stanowi  wyjątkowy obraz przemijalności i kruchości człowieka.

Po obejrzeniu kaplicy pojechaliśmy do Lewina Kłodzkiego, gdzie mieliśmy nocleg. Ciekawostką było to, że w tej miejscowości mieszkała jeszcze niedawno Violetta Villas.   Po zjedzeniu kolacji udaliśmy się do pokojów. Wieczór spędziliśmy w miłej atmosferze.

Dzień drugi

      Na kolejny dzień zaplanowany był długo przeze mnie wyczekiwany wyjazd do Pragi. Nie mogłam się go doczekać, ponieważ  pierwszy raz byłam za granicą. Wyjechaliśmy bardzo wcześnie, aby zobaczyć jak najwięcej i nie wrócić zbyt późno. Przejeżdżaliśmy  przez miasteczka przygraniczne, a przewodnik udzielił nam lekcji języka czeskiego. Dowiedzieliśmy się, że vlak  to pociąg, a przymiotnik  czerstwy oznacza  świeży. Podał jeszcze kilka innych  przykładów czeskich wyrazów, które dla Polaków brzmią  zabawnie.

 Stolicę Czech – Pragę,  ujrzeliśmy prawie w całej okazałości z  punktu widokowego.

Później udaliśmy się na Hradczany. Aby wejść na teren kompleksu zamkowego, trzeba było stanąć w długiej kolejce do  kontroli. Mimo że kolejka wydawała mi się ogromna,  nie czekaliśmy w niej zbyt długo, a poza tym w międzyczasie  mogliśmy zobaczyć zmianę warty w Zamku Praskim. Kiedy przeszliśmy kontrolę, udaliśmy się do katedry św. Wita. Wyglądała wspaniale, jej widok zapierał dech w piersiach. Weszliśmy do środka i mogliśmy podziwiać przepiękne witraże.

Spacerując dalej po Pradze, przewodnik pokazał nam też ciekawe rzeźby przedstawiające dzieci  z kodami kreskowymi na  twarzach. Ten przykład sztuki współczesnej  zmusza do przemyśleń nad wpływem komputerów i Internetu na rozwój młodych ludzi. Pan przewodnik prosił, abyśmy mieli zawsze  „otwarte”, a nie „zakodowane”   głowy.

Most Karola podobał mi się w Pradze najbardziej. Jedna z  płaskorzeźb zdobiących tę budowlę  przedstawiała  św. Jana Nepomucena. Trzeba było jej dotknąć, bo według legendy przynosi to szczęście. Później poszliśmy do Starego Miasta. Zobaczyliśmy tam Rynek Staromiejski, na którym znajduje się gotycki kościół Najświętszej Marii Panny przed Tynem. Kolejnym punktem naszej wyprawy był miasto żydowskie – Jozefov z zabytkową  synagogą.

Na koniec mieliśmy  chwilę czasu, aby zrobić zakupy i coś zjeść. Zmęczeni, ale pełni wrażeń, wróciliśmy do Lewina.

Dzień trzeci

     Ostatniego dnia wycieczki pojechaliśmy do Parku Narodowego Gór Stołowych, aby pobłądzić w niepowtarzalnym labiryncie  skalnym. Było tam bardzo ciekawie. Niektóre przejścia były tak wąskie, że z trudem udało się nam przecisnąć. Bardzo lubię góry, więc  świetnie się czułam w Błędnych Skałach.

Następnie udaliśmy się do Kletna, gdzie znajduje się Jaskinia Niedźwiedzia. Wchodziliśmy do niej grupami. Nasza klasa była  ostatnia, więc musieliśmy trochę poczekać na swoją kolej. Naszym przewodnikiem okazał się bardzo wesoły pan, który sypał żartami jak z rękawa. Jaskinia po prostu zapierała dech w piersiach,   wydawała mi się najpiękniejszym miejscem, jakie widziałam. Jestem pewna, że nie zapomnę jej do końca życia.

Był to już niestety ostatni punkt wycieczki. Podróż do Krakowa minęła w bardzo przyjemnej atmosferze. W autokarze cały czas rozbrzmiewała muzyka, od popowych piosenek po "Błogosławieni Miłosierni". Wróciliśmy do domu późnym wieczorem.

    Tego wyjazdu nigdy nie zapomnę.  Bardzo chętnie znowu pojechałabym do Pragi. Cieszę się, że mogłam być na tej wycieczce, bo  spędziliśmy razem wspaniałe chwile, zwłaszcza, że jesteśmy już w ostatniej klasie gimnazjum i niedługo będziemy musieli się rozstać.      

                                                                                                                                                      Karolina Puto III e